47-letni robotnik podpalił nabój dynamitowy w ustach i padł martwy z rozerwaną w kawałki głową.
W ub. niedzielę miał miejsce w parku 3-go Maja w
Częstochowie wypadek strasznego mrożącego krew w żyłach samobójstwa. — Szczegóły tragicznego czynu przedstawiają się następująco:
Liczni spacerowicze niedzielni w parku już od godz. 10-ej r.[rano] zauważyli jakiegoś biednie odzianego mężczyznę, który zwolna błądził po alejkach bądź też przysiadał na ławkach ująwszy oburącz głowę, pogrążał się w smutnych dumaniach. Zachowanie się jego zdradzało jakiś wewnętrzny niepokój i przygnębienie.
Wreszcie na kilka minut przed g. 2-gą po poł. mężczyzna ów zdecydowanym krokiem udał się na boczną a lejkę w końcu parku od strony klasztoru, wszedł za rosnące tam pod parkanem krzewy i zatrzymawszy się obok drzewa począł coś szybko manipulować przy ustach. Kilka osób widziało tę scenę, wydało im się jednak że nieznajomy zapala papierosa.
Nagle rozległ się potężny huk i tajemniczy mężczyzna runął na ziemię z rozerwaną głową. Krwawe szczątki urwanej do połowy głowy siłą wybuchu rozrzucone zostały po krzakach, częścią nawet przerzucone poprzez wysoki parkan na chodnik uliczny. Krew i masa mózgowa obryzgały wokół krzewy płot drzewa, opodal upadła oderwana część lewej ręki.
Detonacja była tak silna, że słyszano ją w całem mieście, z tego powodu powstały nawet wersje o wybuchu bomby. Przybyła natychmiast policja i poczęły gromadzić się tłumy publiczności.
Okazało się, że nieszczęsny ów mężczyzna popełnił samobójstwo w ten sposób, iż do ust włożył używany w kopalniach nabój dynamitowy, podpalił lont zapałką, przytrzymując go lewą ręką. W kieszeni denata znaleziono dowody osobiste [o]raz książeczkę Kasy Chorych, z których ustalono, że jest nim
47-letni Franciszek Zajadły,
zam. we wsi
Lesiniec, gm. Grabówka, a przynależący do gm.
Stanowisko,
pow. koneckiego. Zmasakrowane zwłoki denata przewieziono natychmiast do kostnicy szpitala Panny Marji.
Przyczyna samobójstwa dotychczas nieznana, to też policja wszczęła dochodzenie.