W niedzielę, dnia 11 czerwca wieś Żołędowo w powiecie bydgoskim i okolica wstrząśnięte zostały wiadomością o niesłchanem zajściu, jakie miało miejsce na podwórzu dziedzica p.
AWZ, skutkiem czego
raniony został
śmiertelnie przez pierwszego
27-letni robotnik rolny
Władysław Zajadły.
W czasie zakładania koni do wozu, furman
Zajadły odpowiedział siostrze p.
Z., która zwróciła się doń z opryskliwą uwagą. W toku wymiany słów do sprzeczających się podszedł sam
Z., który stał się powodem rękoczynu. Krótko mówiąc —
Z. wraz z podobną sobie co do usposobienia siostrą poczęli okładać furmana, przyczem
Z. użył kolby rewolweru. Maltretowany robotnik skoczył w pewnej chwili po kamień. W tej chwili padł ugodzony kulą rewolwerową w lewy bok. Strzał padł z tyłu.
Około godz. 15 odstawiono nieprzytomnego robotnika do
szpitala powiatowego na
Bielawkach w
Bydgoszczy. Staj jego jest beznadziejny.
Z. osadzony został do dyspozycji sędziego śledczego przy Sądzie Okręgowym w
Bydgoszczy, w areszcie prewencyjnym.
* * *
Nazwisko p.
Z. jest znane nietylko w tamtejszej wsi i okolicy, lecz także i w
Bydgoszczy, a nawet jeszcze dalej. Związane ono jest z podobnym wypadkiem, który zakończył się
śmiercią śp.
Pszeniczkowskiego. I wówczas rozległy się po krótkiej sprzeczce dwa strzały, po których padł martwy robotnik. Sprawa oparła się o sąd, jednak wobec braku dowodów, p.
Z. opuścił ławę oskarżonych z wyrokiem uniewinniającym, by kontynuować nadal swój system oparty na prawie pięści.
Wiadomość o ponownem użyciu broni przez p.
Z. do swego pracownika — postawiła na nogi całą wieś. Przed domem jego zebrała się wkrótce spora liczba chłopów i robotników w sile około 100 ludzi, którzy zamierzali dokonać na krewkim dziedzicu samosądu. Przed nieuchronną zemstą ochroniła p.
Z. policja.