Z
Bydgoszczy donoszą: Spokojną wioską
Żołędowo wstrząsnął
onegdaj ponury wypadek biestjalskiego mordu, jakiego dopuścił się
AWZ na bezbronnym
28-letnim rolniku
Bronisławie Przeniczkowskim.
Według zeznań naocznych świadków, wypadek miał przebieg następujący:
Przeniczkowski wracał do domu z pobliskiej wsi wozem zaprzężonym w jednego konia. W chwili gdy przejdżał przez t. zw. lasek augtowski, przystąpił do niego powracający z polowania
Z i w sposób dość gwałtowny począł domagać się
zwrotu 60 zł należnych mu jakoby za wóz sprzedany kiedyś bratu
Przeniczkowskiego.
Ponieważ P. nie miał przy sobie gotówki nie mógł natychmiast zaspokoić pretensji wierzyciela swego brata,
Z chwycił konia za uzdę i usiłował zaciągnąć go wraz z wozem do posiadłości swej w
Żołędowie i tam przetrzymać zaprzęg jako zastaw.
Na podobny sekwestr
Przeniczkowski zgodzić się nie chciał, wobec czego doszło do ostrej sprzeczki.
Przeniczkowski czując, iż kłótnia z uzbrojonym napastnikiem może skończyć się dla niego fatalnie, usiłował zgładodzić spór, jednak bezskutecznie. Pracujący opodal w polu kowal Dymowski, widząc co się święci, rzucił kopanie ziemniaków i począł biec
z pomocą Przeniczkowskiemu. Po drodze jednak stanął jak wryty, ujrzał bowiem, jak
Z złożył się do strzału i z odległości 5 kroków wypalił z dubeltówki do
Przeniczkowskiego. Pierwszy strzał chybił, lecz drugi
ugodził śmiertelnie Przeniczkowskiego w bok. Nieszczęśliwy stracił przytomność, zwalił się na ziemię i w parę minut później wyzionął ducha.
Na odgłos strzałów i alarm kowala zbiegli się ludzie, przytrzymali mordercę, poczem odprowadzili do wsi, oddając go w ręce policji.
Z zakutego w kajdany odstawiono do
więzienia w
Bydgoszczy, gdzie stanie wkrótce przed sądem doraźnym.
Ś. p.
Przeniczkowski osierocił żonę i czworo drobnych dzieci. Wypadek ten wywołał ogólny żal i przygnębienie w
Żołędowie i okolicy, tembardziej, że zmarły tragiczną śmiercią
Przeniczkowski cieszył się we wsi opinją uczciwego i nader pracownitego rolnika.